Andrzej Game

Recenzje

Andrzej Game

Mount Blade With Fire and Sword

Mount & Blade to dowód na to, że ciekawy, oryginalny pomysł oraz odrobina samozaparcia są ważniejsze niż grafika, duży budżet czy dobry marketing. Dzieło studia Tale Worlds odniosło ogromny sukces, mimo obrzydliwej oprawy wizualnej i dźwiękowej, braku reklamy, masy błędów i ogólnego niedopracowania produktu. Co więcej, fani gry szybko rozpoczęli prace nad całą gamą modyfikacji, pozwalających rozwinąć oryginalne założenia produkcji. Jak nietrudno się domyśleć, wielkie przedsiębiorstwa szybko wyczuły, że inwestycja w Mount & Blade będzie świetnym interesem, czego rezultatem są kolejne części serii – w tym Dzikie Pola.

Pierwowzór był dość prosty w swych założeniach – jako mieszkaniec feudalnego świata Calradii wsiadaliśmy na koń, by wziąć udział w swej życiowej przygodzie. W skórze dowódcy oddziału zwerbowanych wcześniej najemników braliśmy udział w epickich bitwach, zdobywaliśmy miasta i twierdze, uczestniczyliśmy w turniejach rycerskich, handlowaliśmy, porywaliśmy, paliliśmy i grabiliśmy – a wszystko to z perspektywy FPP lub TPP. Była to pierwsza gra, w której mieliśmy możliwość równoczesnego dowodzenia oddziałami oraz własnoręcznego sieczenia wrogów z końskiego wierzchu. Nie obyło się oczywiście bez elementów RPG – nasz bohater zyskiwał kolejne umiejętności czy ekwipunek oraz wypełniał powierzone mu zadania. Wiele satysfakcji sprawiało też gromadzenie armii, która nie tylko była coraz liczniejsza, ale i coraz lepsza, dzięki zdobywaniu kolejnych poziomów przez naszych podkomendnych.



Typowy chaos pola bitwy.

Rok temu duet CD Projekt oraz Snowberry Connection wydał samodzielny dodatek do Mount & Blade, zatytułowany Ogniem i Mieczem. Gra przenosiła nas z fikcyjnej, średniowiecznej krainy, do dobrze znanych realiów Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Model rozgrywki nie uległ zmianie – gracz zajmował się dokładnie tymi samymi zadaniami praktycznie w identyczny sposób – różnica polegała na tym, że zamiast w pseudofeudalnego rycerza, wcielał się w szlachcica szukającego sławy w burzliwym okresie potopu szwedzkiego. Nic nie stało więc na przeszkodzie, byśmy jako husarz gromili Kozaków w ich taborach, jako szwedzki rajtar zdobywali Częstochowę lub też – wcieliwszy się w ruskiego bojara – wyprawili się nad Morze Czarne, by tam stanąć w szranki z dzikimi Tatarami.

Produkcja oferowała więc inne realia, nie zmieniając jednak modelu rozgrywki – nawet dodanie broni palnej nie wniosło zbyt wiele do sposobu toczenia walk. Poza zmianą epoki Ogniem i Mieczem wprowadziło do oryginalnego dzieła jeszcze jeden element – całą masę błędów. Już Mount & Blade był grą pełną niedociągnięć, jednak dopiero w Ogniem i Mieczem liczba niedoróbek osiągnęła apogeum.

W międzyczasie samo Tale Worlds wydało swój własny dodatek do Mount & Blade, pod tytułem Warband. Miał on dorzucić do gry istną rewolucję – tryb multiplayer. Ten faktycznie się pojawił, jednak był tak zabugowany i nieprzemyślany, że użytkownicy dość szybko opuścili serwery gry. Zmiany w trybie jednoosobowym były minimalne, co spotkało się z tym gorszą reakcją fanów. Warband jako taki okazał się raczej niewypałem, mimo ogromnego potencjału trybu dla wielu graczy.